05 maja 2009
Nie spodziewałam się, że Onet może mieć limit tekstu O_o' Niestety, muszę tę notkę przedzielić na pół i dodać za tydzień, jako część 3. Nawet lepiej. Oprócz tego wątku, mam jeszcze 2 strony Worda ;P W taki sposób wyjdzie mi dłuższa notka na za tydzień. Gome ^^' Miłego czytania i dziękuję za komentarze ;**
EDIT: (8.5.2009r. 0:45) xD Zamiast poniedziałkowej notki w "Zaufać przyszłości" ukaże się 3 część Bonusu, która zaciekawiła (uff).
2007-05-21 10:05:51
Od wczoraj sporo się wydarzyło. Może zacznę od przerwanego wątku.
Chłopak
rzucił się w moim kierunku, a ja zgrabnie uniknąłem bliższego kontaktu z
jego ciałem. Niestety zdołał złapać się mojej czerwono-czarnej sukienki
z kokardą na przodzie, nałożonej na zwiewny podkoszulek i czarne
leginsy, które w połowie przykrywały czarne, a jakże, sznurowane glany.
Delikatny materiał chrupnął złowrogo i już po chwili jego kawałek
spoczywał w dłoni Reity. Dosłownie szlag mnie trafił! Jak on śmiał?!
-
Ty porąbany, płaskonosy małpiszonie! – krzyknąłem wściekły, wymachując
rękami. Uru spojrzał na mnie przerażony. No pięknie! Pewnie sobie
pomyślał, że jestem jakimś zniewieściałym histerykiem, dla którego
kiecka jest najważniejsza. Łzy bezradności i zrezygnowania zaszkliły mi
się w oczach.
-
Popłaczesz się...lolitko? – nagle wszystkie emocje gdzieś się ulotniły,
a zastąpiło je dziwne uczucie. Poczułem, jakby ktoś wbił mi zardzewiały
gwóźdź w serce. Może i zachowywałem się jak baba, ale nie zasługiwałem
na miano lolitki! Z jakiej racji? Co on sobie myśli? Tak mnie postrzega?
Zresztą, co mnie to obchodzi...obchodzi? Czułem się, jakbym został
spoliczkowany. Nawet utyskiwania matki, która swoją drogą wytrzymywała
ze mną wiele i czuję do niej wielki szacunek, tak bardzo mnie nie
przejmowały, jak to, co usłyszałem z ust chłopaka. To tak dziwnie kłuło,
jakby ta krytyka została wypowiedziana przez osobę, z którą się liczę,
na której mi zależy. Nie no, hellou! Reita to ćwok, a ja z takimi się
nie zadaję i obchodzą mnie tyle, co czarny lakier do paznokci sprzed
miesiąca. Właśnie! Muszę go dokupić!
Cisnąłem
w niego opaską i rzuciwszy mu nienawistne spojrzenie, odwróciłem się na
pięcie. Trzasnąłem drzwiami i wybiegłem na dwór.
Minąłem
jedną przecznicę, drugą, kiosk, hotel, aż w końcu uzmysłowiłem sobie,
że w ciągu pięciu minut znajdę się po drzwiami mojego domu. Rodziców nie
było, więc mogłem do woli nakrzyczeć na siebie za to, że zamiast
siedzieć na kanapie i obżerać się słodyczami, wolałem iść do tego
ograniczonego umysłowo głupka.
Gdy
zatrzymałem się na czerwonym świetle, jakaś kobieta spytała mnie z
troską, czy nic mi się nie stało. Zważywszy, że sukienka była troszkę
poszarpana, to zgadzam się, mogła o to pytać... ale po cholerę dodała:
„dziewczynko”? Bou uspokój się, wdech, wydech.
Burknąłem
coś i z postanowieniem, że nawet za cenę mandatu, nie zatrzymam się na
jakimkolwiek przejściu, ruszyłem dalej. Tak się zamyśliłem, że nie
zauważyłem metalowego znaku. Na dodatek los chciał się najwyraźniej ze
mnie pośmiać i postawił przede mną ów znak z napisem, a czemu by nie,
STOP.
Poczułem,
jak coś spływa mi po nosie i machinalnie starłem to dłonią, patrząc, co
to. Okazało się, że krew. Niech żyje zgrabność. Przydzwoniłem w puszkę z
przyciskiem, który służył do przyspieszania zielonego światła. Ktoś
zdemolował po tej stronie sygnalizator, więc tymczasowo to znak robił za
zatrzymywanie samochodów na skrzyżowaniu i, podłączony do świateł
naprzeciwko, pospieszał zgaszenie się czerwonego, a zapalenie zielonego
kółka.
Usiadłem
na chodniku i rozpłakałem się. Po raz drugi tego dnia i nie ostatni.
Miałem dosyć. Najpierw odejście z zespołu, którego mi brakuje, później
zniszczona sukienka, nazwanie mnie lolitką, poharatanie czoła i ciągłe
mylenie mnie z dziewczyną. Chcę do domu!
Musiałem komicznie wyglądać.
-
Nie płacz Bou. – serce zabiło mi mocniej kilka razy, lecz uspokoiłem
je. Cichy, czuły głos oraz wpatrzone we mnie, zatroskane oczy,
podziałały na mnie natychmiastowo. On nigdy nie był dla mnie taki miły,
jak teraz. Pogłaskał mnie po głowie i nie przejmując się tłumkiem, który
gapił się na nas, wziął mnie na ręce.
- Reita, dlaczego? – no właśnie. Reita. Nie Uruha, ale ten osiołek poruszył do cna moje emocje, odczucia.
- Dlaczego przyszedłem? Chłopaki mnie wyzwali, mówiąc cenzuralnie i kazali nie wracać, póki cię nie znajdę i przeproszę.
Prychnąłem.
- Zbytek łaski.
-
Też tak myślę, ale widzę, że sam bezpiecznie do domu nie wrócisz, bo
jeszcze na przykład potrąci cię mucha i dostaniesz wstrząsu mózgu, więc
cię odprowadzę. – bez problemu wpisał kod do mojego domu i nacisnąwszy
klamkę, pchnął drzwi. Nogą je zamknął i nadal mnie trzymając, ruszył w
kierunku schodów. Po chwili byliśmy piętro wyżej, a on precyzyjnie
określił lokalizację mojego pokoju.
- Skąd wiedziałeś…?
-
Po prostu cię słucham, a że akurat mam pamięć... – zawiesił głoś,
patrząc na mnie sugestywnie. Nie chciałem wiedzieć, co jeszcze
zapamiętał z mojego paplania. Co gorsza ja nie wiem, kiedy zdążyłem to
wszystko wyjawić? Czyżby na którejś z imprez?
Posadził mnie na łóżku i wyszedł do łazienki obok.
Moje postanowienie noworoczne – mniej pić! Co z tego, że od pierwszego stycznia minęło pięć miesięcy? Lepiej późno niż wcale.
Po
chwili przyszedł z jakąś buteleczką, plastrami i wacikiem. Dosiadł się
do mnie i jedną ręką trzymając mój policzek, drugą oczyszczał czoło.
- Aua! W poprzednim życiu byłeś Helgą czy Hitlerem? – warknąłem.
- Piszczysz jak baba, księżniczko. – prychnął, skupiając wzrok na rance.
Fuknąłem na niego, obrażony i nie odezwałem się już więcej. Trochę przeszkadzała mi jego bliskość.
Odkleił niepotrzebne papierki cielesnego plastra i przyłożył mi go do szramy. Pochylił się nade mną i cmoknął w czoło.
- Nie będzie tak bolało. – wyszczerzył się, a ja odsunąłem się gwałtownie.
- Idź już.
-
Nie mogę. Muszę się upewnić, że wszystko z tobą w porządku. W dodatku
ty nigdy publicznie nie płaczesz, bo to by zepsuło twoją reputację,
więc...
-
Czasem potrzebuję się wypłakać! Każdy ma chwile słabości. Nie wtykaj
nosa w nie swoje sprawy. Traktujecie mnie jak dziecko, które samo nie
potrafi sobie tyłka podetrzeć. Dajcie mi pobyć samu ze sobą. Chcę od was
odetchnąć, odpocząć. Przez ciebie mam poorane czoło i...i... –
czknąłem. Zawsze tak miałem, gdy się denerwowałem i płakałem.
Reita uśmiechnął się do mnie.
- To chyba dobrze, że się o ciebie martwimy. Nikt nie mówi o sobie w takich negatywnych epitetach. Chyba, że jesteś Emo.*
Zachłysnąłem się powietrzem.
- Dla twojej wiadomości, nie jestem Emo! Czytaliście mój pamiętnik?
Skinął głową. Chociaż tyle, że się przyznał. Zanim zdążyłem znów coś wykrzyczeć, on przysunął się do mnie.
-
Na to czółko mogę coś zaradzić. – sięgnął ręką w okolicach uszu i
powoli zaczął zdejmować opaskę. Wstrzymałem oddech. Po raz pierwszy,
widziałem jego twarz bez tej maski i mowę mi odjęło. Boski. Po prostu
boski.
- Po cholerę ty to zakładasz? – zapytałem, kiedy on otulił moją głowę białym materiałem, zakrywającym teraz nieładną szramę.
-
Lepiej wyglądam bez? – piękne, duże oczy spoczęły na moich, a ja
zatopiłem się na moment w ich dnie. Szybko jednak spuściłem wzrok,
przeklinając w duszy opaskę, która przeszkadzała włosom w zakrywaniu
moich rumieńców.
Chłopak zaśmiał się cicho.
-
To jest taka moja wizytówka. Ukrywam się pod nią. Po twoim zachowaniu
wnioskuję, że nie spodziewałeś się, iż w Gazette może być ktoś
ładniejszy od Uruhy? Niestety on jest zajęty. – rzucił z przekąsem, a
widząc moją zdziwioną minę i smutek w oczach, skrzywił się. – Z Rukim.
Tak, z nim. Wolą się ukrywać, choć dobrze wiedzą, że aktorami nie są.
Uruha może i ma spokojne usposobienie, ale w łóżku to on jest na górze.
Widziałem. – dodał, wstając i zmierzając do wyjścia.
-
Czekaj! – coś mi mówiło, aby go zatrzymać. Stanął, patrząc na mnie
pytająco i ze zniecierpliwieniem. – Skoro już tu jesteś, to może
napijesz się czegoś?
Wzruszył ramionami, ale nie powrócił na miejsce.
-
Wyglądasz jak chodzące nieszczęście. Makijaż ci się rozmazał. Może to
ja coś przyrządzę, albo poszukam czegoś nieprzeterminowanego, a ty się
odśwież, czy coś, OK?
Cóż
miałem zrobić? Zgodziłem się. Gdy tylko zobaczyłem swoje odbicie w
lustrze, jęknąłem żałośnie. Czarny tusz spływał mi po twarzy, a
zaczerwienione oczy i policzki nadawały mi wygląd pomidora. Koszmar!
Jakoś się pozbierałem i doprowadziwszy się do porządku, wszedłem do
pokoju. Tam czekał na mnie Reita, z lemoniadą i pudełeczkiem truskawek,
na widok których oczy zapłonęły mi żądzą. Uwielbiam je!
Blondyn westchnął, zrezygnowany.
- Już myślałem, że zmieniłeś upodobania. Ja wolę winogrona.
Postanowienie numer dwa: Zdecydowanie przestać pić!
- Czy ty wszystko o mnie wiesz? Numer buta?
- Dziewięć, dziesięć.
- Kolor oczu? – zamknąłem je.
- Bardzo ciemny błękit.
- Pierwsza miłość?
- Maskotka, żaba Neko. Swoją drogą, jak można żabę nazwać „Kot”?
- Miauczała. – fuknąłem. – Pierwszy wyrwany ząb?
- Jak na razie same ci wypadały.
Pięknie. Wie o mnie tyle, że mógłby spokojnie uchodzić za przykładnego męża. Eeee...chyba przesadzam, albo popadam w paranoję.
Reita poklepał miejsce obok siebie, na łóżku.
- Nie masz niczego innego w lodówce, więc muszę nacieszyć się tym. – no tak. Mama nie pomyślała o zakupach.
- Zjesz ze mną? Mimo, iż nie przepadasz za truskawkami?
- Nie mam innego wyjścia. Jestem głodny. Chyba, że nie chcesz. – zastrzegł.
- Chcę! Nie lubię jeść samotnie. – przerwałem, widząc dziwny blask w jego oczach.
- Wspólnie?
- T-Tak. – przełknąłem ślinę.
On wziął jeden z owoców i umieścił go między zębami, patrząc na mnie wyczekująco.
- Nie dam ci innych, póki nie zjesz tej. – prawie się popluł, gdy to mówił.
Otworzyłem szeroko usta i popatrzyłem na niego z niedowierzaniem.
- Chyba cię pogięło.
-
Trudno. – pogryzł truskawkę. – Mmm smaczne. – zaśmiał się, słysząc
burczenie w moim brzuchu. Wziął kolejny owoc i znów ulokował go tak, jak
poprzedni.
Pal
licho! Jestem głodny! Z myślą, iż on odda mi soczystą słodycz,
ścisnąłem szczękami drugą część, która wystawała. Reita mruknął z
dezaprobatą. Nie bardzo wiedziałem, o co mu chodzi, więc odrobinę
rozwarłem zęby. Wtedy on wsunął przysmak, jednocześnie dodając język.
Zdążyłem trochę rozgryźć truskawkę, a blondyn sunąc po wnętrzu mych ust,
rozprowadzał jej cząstki. Gdy dotarło do mnie, że on mnie właśnie
całuje, zesztywniałem. Nie na długo jednak. Hipnotyzujący wzrok i
namiętny taniec języka, który trącał mój, szybko mnie otrzeźwił. O
dziwo, zamiast się wycofać, przysunąłem się jeszcze bardziej,
pogłębiając pocałunek. Reita jęknął zadowolony, a jego swoisty zapach
cytrusów, uderzył w me nozdrza, powodując przymknięcie oczu. Gdy
zabrakło nam powietrza, rozłączyliśmy się. Przełknąłem resztki owocu,
którego smak czułem w każdym zakamarku ust. Byłem otumaniony
doskonałością pieszczoty i wrażeniami, jakie całus u mnie wywołał.
- I co? Wyobraziłeś mnie sobie jako dziewczynkę, lolitkę? –r zuciłem sucho.
Reita spojrzał na mnie z zawodem i smutkiem, którego nie umiał ukryć.
-
Nie, głupku. – burknął. – Przecież jesteś chłopakiem. – musnął dłonią
lekką wypukłość, jaką było widać przez materiał sukienki. Podnieciłem
się pocałunkiem. I do tego, z Reitą! Co jest??
- Czemu nie pocałowałeś mnie wtedy, gdy graliśmy w karty? – zmieniłem temat, byleby odegnać od siebie niechciane myśli.
- Nie lubię publiczności. – zaczął się zbierać do wyjścia, wyraźnie wściekły.
-
Czemu zamiast Terukiego, Miku wybrał ciebie? Co do tego nie mam
wątpliwości. Skoro czytaliście mój pamiętnik, to tylko Akiharu byłby
zdolny do robienia mi terapii, abym przestał tak źle o sobie myśleć.
Blondyn zmierzył mnie spojrzeniem pełnym pogardy i złości.
-
Jakbyś nie był zaślepiony Uruhą, który starał się wzbudzić zazdrość w
Rukim, to byś zauważył, że mi się podobasz. – wysyczał, patrząc na mnie
prowokacyjnie.
Dziwny dreszcz przebiegł po moich plecach. Jak to, ja mu się podobam?
Akira
niezadowolony z mojej bezczynności, odwrócił się i po raz kolejny tego
dnia, miał zamiar wyjść. Jednak ja przez tą chwilę, zdążyłem podjąć
decyzje, a czy słuszną, to się jeszcze okaże.
Wstałem
i podszedłem do niego. Zdecydowanym ruchem, odwróciłem go przodem do
siebie, używając dwóch rąk. Reita jest ode mnie roślejszy i o
dwadzieścia centymetrów wyższy, więc wymagało to sporych pokładów siły,
aby przygwoździć go do drzwi. Oparłem dłonie na jego barkach.
- Podobam się tobie? Czemu?
- Lubię dominować. – rzucił od niechcenia.
-
Co ty we mnie widzisz? Mam dziewczęcą sylwetkę i głos. Zachowuję się
jak baba, płacze jak baba. Jestem wredny, zmierzły, niski, głupi. No
tak, mam jeszcze wysokie mniemanie o sobie. Więc co? To, że faktycznie
widzisz we mnie osobę wątłą i niezdolną do obrony, kiedy będziesz chciał
sobie poużywać? Zgłosiłeś się na ochotnika, aby pomóc mi w depresji, bo
myślałeś, że sam na sam do czegoś dojdzie? Tak? Ale zawiodłeś się, bo
zauważyłeś, że umiem pokazać pazurki. O to ci cały czas chodziło? Może
specjalnie mnie sprowokowałeś, wtedy, u siebie w domu, aby móc spokojnie
ze mną tutaj przyjść i zrobić to, na co masz ochotę? Tak?! – zacząłem
zszarpywać z siebie ubranie. – Na co czekasz? – przez łzy zobaczyłem
jego zniesmaczoną minę, a po chwili Suzuki odwrócił się i wyszedł z
pokoju, zostawiając mnie samego. Opadłem na podłogę i płakałem.
Opuściłem głowę i zacząłem ocierać mokre policzki.
Poczułem nagle, jak ktoś klęka przy mnie i dźwiga mi podbródek.
- Nie wyszedłeś?
-
Przeziębisz się. – mruknął, dotykając puchowym ręcznikiem moich oczu i
okrywając mnie szlafrokiem. – Beksa. Znowu rozmażesz sobie makijaż.
Spojrzałem
wnikliwie w jego oczy, starając się w nich dojrzeć, czy robi to
bezinteresownie, lituje się nade mnę, czy może na coś liczy.
- Zobaczyłeś tam coś?
- Nie. To raczej ty mnie znasz na wylot.
-
Bou. – wypowiedział moje imię strasznie poważnie. – gdybym chciał ci
coś zrobić, to już dawno włamałbym się w nocy do twojego domu. Przecież
znam kod.
- Pocieszające. – chlipnąłem.
On ujął moje policzki i westchnął.
-
Nie lubię się przed kimś otwierać, ale nich ci będzie. To prawda, że
zgłosiłem się na ochotnika, aby odciągnąć cię od tych kretyńskich myśli.
Na początku chciałem cię powkurzać. Nie lubiłem cię. Jakim cudem takie
chuchro jest liderem zespołu? W dodatku prowokowałeś wszystkich. Masz
własny styl, dlatego nie rozumiałem, jak wszyscy mogą lubić
zniewieściałego faceta, który nosi kiecki, kiedy ja, przystojniak, mam
taką lansową opaskę, lecz o połowę mniej fanów od ciebie. – prychnąłem. –
Ale z czasem cię polubiłem. Chyba już nawet wtedy, gdy się zgłosiłem,
by być twoją niańką. Tylko nie chciałem się do tego przyznać. Podobasz
mi się i widząc ciebie, tak zagubionego wśród tłumu, wtedy, po
koncertach, kiedy nie wiedziałeś, co robić, miałem ochotę podejść i cię
przytulić. Chronić od tej drapieżnej konkurencji czyhającej na twoje
potknięcie. Od tych hien, piszczących na twój widok i machających do
ciebie plastikowymi szponami. Bou... ty pierwszy, oprócz moich rodziców,
widzisz moją twarz bez opaski i chcę aby tak pozostało. Bou? Czemu znów
płaczesz?
Wtuliłem się w niego najmocniej jak umiałem. Gazette kilka razy występował z An Cafe.
-
Czułem... czułem wtedy czyjś wzrok na sobie i jak głupek myślałem, że
to Uru. Ale... – siąkałem, jak zawzięty. – serce biło mi mocno w jego
obecności, bo...bo...
-
Odrzuciłeś od siebie wszystkie jego wady i skupiłeś się na wyglądzie
oraz myśli, że on odwzajemnia woje uczucia, tak? – odsunął się ode mnie,
wcześniej mierzwiąc mi włosy.
-
Wyjąłeś mi to z ust. – westchnąłem i rozsiadłem się na łóżku. Oparłem
łokcie na kolanach. – Jednak Uru naprawdę jest milutki i taki...
-
Kochany, niepozorny? – skinąłem głową. – Żałujesz? – odwróciłem głowę w
jego stronę, bacznie obserwując jego twarz. Wydawał się obojętny, lecz
oczy zdradzały, jak dla mnie wszystko. Poczułem, jakbym znał Reitę kilka
lat, jakbym przebywał z nim długi okres czasu. Gdy dotarło do mnie, że z
blondynkiem doskonale się rozumiemy, jak łyse konie, doświadczyłem
unikatowego impulsu, czy też przebłysku.
- Nie. – odpowiedziałem mu zgodnie z prawdą i według własnego, słusznego zdania.
- Czemu? – wydawało mi się, że w jego głosie pobrzmiewało spore zainteresowanie.
Jakby to ująć? Hmm… Odchyliłem się do tyłu, układając dłonie za sobą.
-
Bo ja wiem? – jak ja lubię się droczyć. – Chyba szukam zbyt daleko.
Najciemniej jest pod latarnią, a w dodatku nie piszę się na trójkąty.
Odbijać faceta też nie zamierzam, podły nie jestem.
-
Wasza Wspaniałomyślność jest dziś nazbyt łaskawa. – prychnął. – Może
zastanowisz się nad Shinyą z DEG? Podobny klimat do Uruhy. No może
bardziej cnotliwy.
-
Przykro mi, ale on kręci z Liderem. Kyo dorwał Kanona, który wpakował
się w nieprzespane noce. Niczym matka do głodnego dziecka, tak on będzie
wstawał do spragnionego wokalisty. Die i Toshi to dobicie lustrzane
Aoiego i Kaia.
- Skąd ty o tym wszystkim wiesz?
- Ha! Jakbyś miał takie zdolności i znajomości, jak ja, to też byś się czegoś ciekawego dowiedział. – wyszczerzyłem się.
-
Podsłuchiwać umie każdy. Nie wiedziałem, że z drzwiami trzeba mieć
specjalne układy. Mówisz do nich: „Zróbcie się cieńsze”? – zaśmiał się z
politowaniem.
Wydąłem usta i zrobiłem minkę obrażonego dziecka.
- Już ci nigdy nic nie powiem.
-
Nie fochaj się, królewno. – podszedł do mnie i bez pytania wtapetował
mi się na uda, układając swoje nogi po bokach mojego ciała, abym za
bardzo nie odczuł jego ciężaru.
- Nie ważysz kilogram. – czemu te durne policzki muszą robić się czerwone?
- Podobno nie jesteś bezbronny. – wytknął mi, patrząc bezczelnie w oczy.
- Osioł.
-
Powiedz mi jeszcze, o Miku. – na chwilę zamarłem w bezruchu. – Oj
sorry. Stara miłość nie rdzewieje? – uśmiechnął się nieszczerze, choć
bardzo próbował.
- Nie, tylko zapomniałem powiedzieć Terukiemu... o cholera! – oklapłem na łóżko i zastawiłem dłońmi, oczy.
- Co jest?
-
Podaj mi telefon, błagam. – wyjąłem mu z ręki kolorowy Nappy przyrząd i
wystukałem numer perkusisty. – Teru ratuj! – zakasłałem. – Miku się...
aua! On się upił, a teraz krzyczy, że chce pouczyć się na mnie
anatomii... praktyki. – Reita popatrzył na mnie, jak na niekoniecznie
zdrowy, okaz UFO.
- Teruki... jestem za szafką w przedpokoju.
- Bou uspokój się. Zaraz tam będę. On ci pewnie nic nie zrobi. Może tylko się śmieje?
- Teru, przestań. Nie znasz go?
- Mnie się nie chce do was przychodzić.
- On mnie zamknął w swoim domu i schował klucz. Ja się boję.
- Nie przesadzaj.
-
On jest nieobliczalny i... NIE!! – Reita podskoczył jako parzony. –
Zostaw, nie dotykaj! – rozłączyłem się. Blondyn skrzywił się komicznie. –
Zauważyłem kiedyś, jak Tsukiyama patrzy na Terusia. Wtedy był ze mną.
Kochałem go, ale nie mogłem znieść, że cierpi. Pogadaliśmy i doszliśmy
do wniosku, że nasz związek nie ma sensu. Później Miku dowiedział się
jakoś o moich problemach i starał się je ze mną rozwiązać. W końcu
odesłał mnie do Nagaty. Lałem na tą pomoc. W psychologów zachciało im
się bawić. Dlatego pod pretekstem złego samopoczucia, przesiadywałem
częściej u Teru, aby go wypytać,co sądzi o Miku. On pomyślał, że
zadręczam się rozstaniem i pokłócił się z wokalistą. Dopiero, gdy mu
wyjaśniłem, że to ja zerwałem, przeprosił Akiharu. Trochę się pogubił i
pytał czym w takim razie się martwię. Wymyśliłem, że brakuje mi tej
drugiej połówki. W ten sposób dowiedziałem się, że Teruki lubi Miku i
jest zadowolony, że on się o mnie martwi i dba. Postanowiłem działać.
Czułem, że z tej mąki może być chleb, stąd ten telefon.
- Rozumiem. – Reita chichotał zapamiętale, opierając dłonie na mojej klacie. – Skąd pewność, że Miku jest u siebie i to sam?
-
On mieszka sam. To raczej zespół zawsze się do niego zwala. Dziś jest
sobota. Kyo wyciągnął Kanona na wieczór filmowy, ja jestem tutaj,
więc...
- Chata wolna?
- Taa. W dodatku dostał anonimowy liścik z zawiadomieniem, że w okolicy jego domu, przechodzi koło gospodyń.
Akira nie opanował śmiechu i prawie, że płakał.
- Sławne Moher Power? – przytaknąłem. – Super to odegrałeś.
- Wiem. Jak widzisz, przechodzę kryzys. Zabrakło mi towaru. Wszystko zajęte.
- Wybrakowanego nie ruszasz. – spoważniał, oddychając charakterystycznie dla człowieka zmęczonego. Ale czym?
Niespodziewanie
i trochę późno, niczym grom z jasnego nieba, dotarła do moich szarych
komórek pewna informacja. Niczym Idea, która mogłaby pojawić się nad
moją głową jako oświecona żarówka. W rękę Reity mógłbym wcisnąć
tabliczkę z napisem: „Jestem z głupkiem”. Jeszcze jedno – serce bije mi
dziesięć, sto razy szybciej niż przy Urusze.
-
Interesują mnie tylko zdrowe, silne okazy, a że akurat jesteś pod
ręką... no i gdzie leziesz? – fuknąłem, przytrzymując kołnierz jego
bluzki.
- Nie mam zamiaru robić za „przynieś, wynieś, daj wyruchać”.
- Pff, myślałem, że to ty dominujesz. A to Uruha wyrucha. – skrzywił się. – Reita?
- Czego?
- Powiedz mi, ale tak szczerze. Nie przeszkadza ci to, jaki ja jestem, że użalam się nad sobą?
- Każdy ma złe dni, a ty...
-
Tak, wiem. Ja, że jestem dziewczynką, mam w miesiącu tydzień „tych
dni”, gdzie warczę na wszystko i przechodzę huśtawki nastrojów. –
wyrecytowałem słynne zdanie, które zawsze mnie wpieniało.
- Nie powiem, świetny tekst. Kto go wymyśli? – nie krył swojego rozbawienia, jawnie przedstawiając mi swoje błyszczące oczy.
Jestem boski. Zapomniałem, że on tego nie znał, bo jak?
- Miku. – fuknąłem.
-
Zawsze go lubiłem. – pokazał mi język. – Tyle, że mnie chodziło o to,
iż byłeś liderem zespołu i musiałeś wszystko załatwiać. Dużo rzeczy
spoczywało na twej ślicznej główce. Wbrew pozorom jesteś jeszcze bardzo
młodziutki, a musiałeś zając się wieloma obowiązkami. Jesteś uparty i
zapewne nie chciałeś dzielić się problemami, z zespołem. W końcu to cię
przerosło i odszedłeś. Moim zdaniem źle postąpiłeś, bo byłeś nieuczciwy
wobec przyjaciół. Oni się o ciebie martwili, a ty się zamknąłeś na
wszelkie pomoce. Podziwiam ich, że byli w stanie z tobą tyle wytrzymać.
-
Wiem. – szepnąłem, zdając sobie sprawę, że Reita doskonale potrafił
mnie rozgryźć. – Jak myślisz, czy wybaczą mi, jeżeli im to opowiem i
przeproszę?
-
Bou, mówisz tak, jak w jakimś tanim romansidle. Usiądź z nimi, pogadaj,
postaw na stole kilka zgrzewek, posłuchaj jak cię bluzgają i tyle.
Potem upijcie się i rano leczcie kaca. Wsio. – zakończył, wzruszając
ramionami. Po chwili dostrzegł, że mu się przyglądam. – Co jest?
- Czemu mnie wtedy nie pocałowałeś?
- Mówiłem ci już. Niepotrzebne informacje wyrzucasz? Nie lubię robić tego publicznie.
- A na scenie, z Uruhą?
- Zazdrościsz? – zgrzytnął zębami.
- Tak. Jemu tak. – uśmiechnąłem się zaczepnie.
Blondynek wlepił we mnie niepewny wzrok.
-
Tak krótko i zaledwie przelotnie mnie znasz. Jakim cudem mogłem ci się
spodobać? – zapytałem sam siebie, lecz odpowiedź otrzymałem z ust Akiry.
-
Wiele mi o sobie opowiedziałeś podczas imprez. – pacnąłem go w czoło. –
Masz w sobie coś takiego... wyjątkowego, jedynego w swoim rodzaju.
Delikatnego, ale i ostrego. Nie umiem tego wyrazić słowami.
-
I kto tu czyta romansidła? – kichnąłem. Sukienka była w opłakanym
stanie, a szlafrok dawno zagubił się na drugim końcu łóżka. Nadchodził
chłodny wieczór, a okno balkonowe było otwarte na oścież.
-
Zimno ci? – zapytał niewyraźnie, zdejmując swoją jedyną bluzę, jaką
miał na sobie. Moim oczom ukazała się muskularna klatka i idealne
bicepsy. Jak na zwykłego, a może niezwykłego gitarzystę, wyglądał
całkiem, całkiem.
- Lepiej zamknąć okno. Jeszcze i ty się przeziębisz. – by was koń kopnął, przeklęte rumieńce.
Skinął
głową i posłusznie zszedł z moich ud. Wstałem i niepewnie się
zachwiałem. Odrętwienie było spore, więc robiąc krok do przodu, ugięły
mi się kolana i runąłem na wprost, centralnie w ramiona Reity. Chłopak
objął mocno moje ciało pod pachami i uratował przed przywitaniem się
nosa, z podłogą.
- Uważaj, bo nie dożyjesz jutra. Swoją drogą, jak ty sobie beze mnie radziłeś? – sarknął.
- Dobrze, jak widać.
- Taaa. – spojrzał na mnie z politowaniem.
*Nie obrażając Emo.
Zapadła
cisza i przez dłuższy czas mierzyliśmy się wzrokiem.Pierwszy, ruch
wykonał on. Niespodziewanie i drapieżnie wpił się w moje usta,oplatając
mnie rękami wokół pleców. Na początku nie miałem pojęcia, co robić.Przez
głowę przebiegła mi myśl, aby się odsunąć, lecz, po co? No, po co,
skoro pragnę tego całym sobą? Taka prawda, tyle, że tym razem czuję ją
nazbyt wyraźnie. Nagle Reita przerwał pocałunek.
- Gome, poniosło mnie, ja...
- Zamknij się. – zmarszczył brwi, a ja przysunąłem się do niego.
- Nie mam zamiaru być tym drugim, ani podręcznym kochankiem.– gorzki wręcz, uśmiech, wykwitł na jego twarzy.
- Kto ci każe? – gdy ponownie złączyliśmy się w pocałunku,wyczułem jak oba kąciki jego ust wędrują do góry.
O, no ^^.
OdpowiedzUsuńNie lubie dentysty >.< Widze ze nie ja jedna hehe :P
~YaoixGrelka, 2009-05-07 17:46
--------------------------------------
Musze powiedzieć, że naprawdę Cię podziwiam.Długość zwaliła mnie z nóg, nie wspominając o treści.Dawno nie czytałam tak dobrego ff, nie wspominając jużo tych , w których mieszają się członkowie różnych zespołów.Przez Ciebie nie będe mogła zasnąć, zastanawiając się co będzie dalej.A może... mała umowa.Ty dodasz następnączęśćwcześniej, a ja nie napisze ci jednego ,ale 2 ff i to z tymi dzikimi paringami hmm? ^^
~Minto, 2009-05-07 20:59
--------------------------------------
Nie wiem kiedy, jak najszybciej.A może wersja VIP na poczte?^^
~Minto, 2009-05-07 21:39
--------------------------------------
super ;D kurcze cały tydzien czekac na kolejną czesc.. ja nie moge! głupi onet xD
~Ako, 2009-05-07 23:08
--------------------------------------
Nowa notka na http://be-magic.blog.onet.pl ^o^.
~Kimiś XD.
punc15@op.pl, 2009-05-08 13:55
--------------------------------------
hhehe ja też na poczatku nie bylam pewna czy bou to facet...rany...nie wiem czy to jego upodobanie czy też moze taki wymysł opiekunów zespolu???ale nocia fajna;))))czekam na next;)))soraski nale nie mialam czasu wcześniej skomciakowac wielkie gomen!!!
Pozdrossss
~Akari, 2009-05-08 15:01
--------------------------------------
Niee no, 100% facet xD raczej jego upodobanie.. styl orashe kei xD
~Akemi, 2009-05-08 15:18
--------------------------------------
Śliczna notka !
Tak szczerze to myślałam, że on jednak będzie z Uru...
Ha ! Ale fajno że jest z Reitą, bo ja go uwielbiam ! ^^
Fajno że ta noocia taka dłuuga !
~Łapa, 2009-05-08 16:00
--------------------------------------
OdpowiedzUsuńhaahahahah. o zalisko!
onet ma limit!
nie no fajny odcinek XD
ale ten "Urusza"
haahahah
kijowo sie jego imie odmienia masakra.
"ide z Uruha"
"Mówie uruhsze, uruhowi?"
"rozmawiam z uruchą"
"spi uruha"
"uruha cie wy************************ru**cha xD"
i wogule odcieli mii internet! i teraz dopiero wlazłam masakra -.-
odcinek fajny!
ale oczywiscie zakonczyłas w perfidnym momęcie!haha.
jak to ty zS
no cóż czekam czekam czekam
do 3 =***
~Lotosek ^___^, 2009-05-08 17:40
--------------------------------------
Świetne. [!] Sugoi.. xD To było odjzazdowe.. Zazdroszczę Bou.. xDD Czekam na nexta... ^.^ Na Shuunaka-Yaoi NEWS! Coś zupełnie nowego.. xD
Shuunaka_Yaoi, 2009-05-08 22:17
--------------------------------------
Jesteś straszna ja tu czekam na następną część i nic T__T zmusiłaśmnie do ponownego przeczytania tej i JA CHCE DALSZĄCZĘŚĆ !!!!!
~Minto, 2009-05-08 23:02
--------------------------------------
No, braci z kompa trzeba wykopywać xD
I wiem, że z tymi minkami to... I właśnie teraz staram się pisać poważniej? ^^'
A i dziękuje ;P
A co do tych myśli, to właśnie nie chcę kursywą, bo czasami jest ich kilka w jednym opowiadaniu, a nie chciałam napisać * opowiada Sasuke* - chciałam coś innego, oryginalnego, no nie wiem xD Po prostu to jest zamiennik widzenia życia przez kogoś innego. A co do opowiadania to zdradze ^^, że mam już na brudno napisane, tylko muszę na kompa wrzucić rozdział ;p
Pojawi się jutro wieczorem - jakoś tak xD
yaoixgrelka@poczta.onet.pl, 2009-05-08 23:58
--------------------------------------
Co do mojego drugiego bloga o Taisho i Yasuro - to się trzeba zapoznać z bohaterami najpierw, nie?; >
I dziękuje, po prostu nie wiem... Tak zaczęło mnie yaoi wkręcać, że zaczęłam pisać opowiadania. Już od jakiegoś czasu ( 3 lat jakoś tak) "poczęłam"xD pisać najróżniejsze opowiadania, aż skończyłam tu, na blogu ;P I powiem ci, że uwielbiam to ^^. Kocham pisać to co myślę, moje fantazje, które odbiegają od normalnych fabuł różnych mang ;333 Całymi dniami nie robię nic innego jak piszę, czytam, planuję, myślę i rysuję xD A do tego prowadzę oczywiście swojego kochanego fbl ;P
A, no i dodaję do linków na ~black-and-white... - to tyle ^^.
yaoixgrelka@poczta.onet.pl, 2009-05-09 00:15
--------------------------------------
Hehe xD
No, bo ogólnie mi się wszystko ostatnio gmatwa x]
Na narukaka-yaoixgrelka ;p
yaoixgrelka@poczta.onet.pl, 2009-05-09 00:20
--------------------------------------
Ja też lubię winogrona i truskawki. ^^ moje ulubione owoce. ^^ xD wiesz, lepszego one shota jeszcze nie czytalam... ;p Bou i Reita, ciekawa parka. ^^
~Neth-dawniej-Ishui, 2010-08-17 15:01
Hej,
OdpowiedzUsuńReita poszedł za nim, tak wiele wie o nim... och...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga